marca 03, 2015

Sensacja w promocji



Poszukiwanie tematu dyskusji stanowi nie lada wyzwanie, nawet dla mnie - studentki dziennikarstwa. Zwłaszcza, kiedy z każdego zakamarka wyłaniają się brudy, które aż proszą się, by je odrobinę nagłośnić, wyciągnąć na światło dzienne. Jako, że entuzjastką bałaganu nie jestem, postanowiłam odrobinę posprzątać.

Czy można pisać o niczym? Czy ,,można’’, a raczej czy ,,należy’’ pisać o niczym? Pytanie, czy znajdą się chętni, którzy to kupią. W dobie powszechnego korzystania z Internetu i innych środków masowego przekazu, do cna przesyconych złem pod każdą jego postacią, rzekłabym, zabieg ten jest niemożliwy. Nie oznacza to jednak, że niewykonalny. Realny, ale abstrakcyjny. Nie do pomyślenia dla zapalonych dziennikarzy i pracowników medialnego rynku. Zadajmy sobie to pytanie jeszcze raz, mając na uwadze powyższe wytyczne, stanowiące dekalog ówczesnego reportera: Czy warto pisać o niczym?

Tekst ma się sprzedać. To główna i fundamentalna zasada w poradniku małego żurnalisty. Nieważne, czy piszesz o podwyżkach cen paliw, czy o kolejnej reformie szkolnictwa – zrób to w taki sposób, by ludzie to kupili. Jednak w czasie, gdy tylko dramaturgia jest opłacalna, uśmiercanie rentowne, a krew dochodowa, trzeba się nieźle napocić, by zrealizować wyżej wymienione standardy. Jesteśmy wymagającymi klientami, zaś dziennikarze starają się sprostać naszym wymaganiom. Sensacyjność, świeżość, wulgarność, bezwstydność, soczystość, niewybredność. Wbrew ogólnemu zniecierpieniu rybich ości, które odbierają przyjemność delektowania się smakiem tej potrawy, te ,,–ości’’ lubimy najbardziej.




Chodzi przede wszystkim o pisanie. Sztuką jest pokazywanie zwyczajności w swej nadzwyczajności. Bo zwyczajność jest łatwa, zrozumiała dla wszystkich, a nadzwyczajność dodaje jej charakteru,  smaku. Czym byłby dziennik, bez krzyczącego nagłówka? Gazeta nie zajmuje się już handlowaniem banalną i małostkową codziennością. Uciekamy od powszedniości i monotonii, bo jest najprościej mówiąc – nudna. ,,Zabiła męża łopatą’’, ,,Zgwałcił i poćwiartował ciało’’, do tego dodajmy jeszcze wielkie zdjęcie na pierwszej stronie i voilà – popyt automatycznie wzrasta.

Sensacja sprzedaje się, jak świeże i ciepłe bułeczki w pobliskiej piekarni z samego rana. A my lubimy zjeść sobie na śniadanie chrupiącą z zewnątrz i miękką w środku grahamkę. Podobnie rzecz ma się w przypadku nowinek – z jednej strony mają być uderzające, brutalne i bezwzględne, z drugiej zaś wywoływać w nas odrobinę (byle nie za dużo) współczucia i litości. Karmimy się aferami, skandalami.  Poprawiamy sobie humor czyimś nieszczęściem, tylko po to, by w efekcie stwierdzić, że nasze życie jednak nie jest takie złe, jak nam się wydaje. 




42 komentarze:

  1. W dzisiejszych czasach niestety często tak to wygląda. Dziennikarze piszą to, co chcemy przeczytać. Wybierają tematy i poruszają kwestie kontrowersyjne, które z pewnością się "sprzedają". Szkoda, że tym sposobem często nie możemy poznać ich wszystkich możliwości...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako klienci prasowego i medialnego rynku oczekujemy czegoś, co będzie nam smakować. Dziwne, że nie jesteśmy kanibalami a z chęcią zjedlibyśmy niejedną nowinkę o topielcu, morderstwie, gwałcie itp. Takie narzucone tematy jednak bardzo zamykają drzwi i okna prawdziwym dziennikarzom.

      Usuń
    2. Zgodzę się z tym. Nie przypominam sobie, kiedy ostatni raz czytałam coś pozytywnego i mam tu na myśli te najpoczytniejsze dzienniki, tygodniki... Lubimy żywić się "złymi" wiadomościami, czy nowinkami. Skupiamy się też na dyskusjach, kto ma rację, a kto ma poglądy do kitu.
      Brakuje mi w prasie obiektywności. Gdzie nie spojrzeć, to prasa dzieli się na tę liberalną i konserwatywną. I to jest smutne. Nie można kupić jednego porządnego tygodnika, w którym można by przeczytać o poglądach obu stron i przy okazji wyrobić sobie światopogląd. A tak naprawdę, na podstawie tego, po co sięgniemy i przeczytamy, kształtujemy swoje zdanie na różne kwestie. I tu też myślę, że brakuje dziennikarzom "wolności", dzięki której my, czytelnicy byśmy świadomie kształtowali siebie.

      Usuń
    3. Jedyne pozytywy to chyba tylko w brukowcach modowych. A poza tym każda gazeta, dziennik, tabloid zawierają informacje brutalne, przesycone śmiercią, przelewa się tam krew, żal, ból. Bieda także jest powszechna. Ale wszystko podsumowałam w ostatnim zdaniu swojego wpisu. Bo w dziennikarstwie nie chodzi o wyrażanie swojego zdania. Nawet jeśli żurnalista myśli inaczej - nikogo nie obchodzi jego zdanie. Nie taką dziennikarką chcę być.

      Usuń
    4. Mam nadzieję, że uda Ci się to zrealizować :)

      Usuń
    5. Kanon dziennikarza wymaga bycia wścibskim i wtykania nosa w każdą sprawę. To mnie z lekka odrzuca, aczkolwiek mam nadzieję, że uda mi się wybić poza te ramy :)

      Usuń
  2. Chciałam kiedyś być dziennikarką, ale póki co piszę teksty do gazetki szkolnej, gdyż serce oddałam grafice komputerowej. Tak jak i wtedy, tak i dziś za najważniejszy czynnik w pisaniu uważam wyrażanie siebie. To znaczy, o czym bu ten tekst nie był, chcę by ludzie potrafili rozpoznać autora po sposobie pisania. Osobiście uważam, że nie da się pisać o niczym.. Każdy temat leżący na ulicy jest dobry, trzeba go tylko ciekawie rozwinąć i to się nazywa mieć talent dziennikarski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze wszystko przed Tobą! Wyrażanie siebie w pisaniu niestety często w dziennikarstwie nie przechodzi. Reporter ma pisać o tym, co chcą ludzie słyszeć. Nikogo niestety nie interesuje jego zdanie. Często też musi robić to wbrew samemu sobie, bo taka jego praca.
      Nie da się pisać o niczym, to prawda. Każdy temat, jakikolwiek by nie był, jest jednak tematem.

      Usuń
  3. Kiedyś miałam pewien przebłysk właśnie, przez krótki moment, że może chciałabym być dziennikarką. Mówić właśnie o rzeczach ważnych, kontrowersyjnych, o pewnych ideach, poglądach...a potem właśnie do mnie dotarło, jak też wygląda ta cała machina. Istna matnia. Ważne nie jest to, co może poruszyć jakiś temat który komuś pomoże, ocali...ważne, co dobrze się sprzedaje często. Bo w tych ważnych nie chodzi o sensację, o to co się sprzeda, chociaż, czasem idzie to w parze. Ale na szczęściu jest wielu ludzi, którzy z tym walczą i piszą właśnie o tym, co boli, co może jakoś...ratować świat, bez zbędnej sensacji, pastawienia się nad zwłokami idei jak harpie. Bo czyż nie pióro jest silniejsze właśnie niż karabiny i czyż nie od niego zaczynają się wszystkie rewolucje?:)
    I ważna jest również jednak, jak piszesz, nie tylko sensacja. Ale samo słowo, które zbiera drobiny rzeczywistości w coś większego. Bo właśnie świat z takich drobin się składa również.
    W ogóle, kojarzy mi się tutaj też tekst Toola, Vicarious. Znasz może?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytam Twoje posty i wydaje mi się, że spełniłabyś się jako dziennikarka. Obecnie mówi się dużo o tym, że nie potrzeba studiować dziennikarstwa, by pracować w tym zawodzie. I mam nawet kolegę, któremu się to udało. Ta machina skonstruowana jest z niczego innego, jak afer, skandali, brudów, śmierci i gwałtów. Piszemy o czymś, co tylko z pozoru ma mieć formę notatki informacyjnej, a tak naprawdę pod nią kryje się hasło: Zobacz na tragedię tych ludzi. Twoje życie nie jest takie złe. Jeżeli w ten sposób mamy się dowartościowywać, to pytam, do czego zmierza świat?
      Słowo jest ważne. Zarówno pisane, jak i mówione. Dlatego uwielbiam te studia. A piosenki nie skojarzyłam, aczkolwiek dla dopełnienia wpisu zagłębiłam się i zasłuchałam.

      Usuń
  4. Oj tak... śmierć się dobrze sprzedaje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako ludzie, my i nasze problemy są na sprzedaż. Nawet jeśli dotykają wielu i powielają się to jednak karmimy się tym, co dzieje się u przeciętnego Kowalskiego. Status ontologiczny człowieka zmienił się pod tym względem. Nikogo nie obchodzi, czy to prywatna sprawa, ślinka nam cieknie na sensacje, rzucamy się na to, jakby to była promocja. Byle mieć dla siebie jak najwięcej.

      Usuń
    2. A może by się tak ludzie własnym życiem zainteresowali...?

      Usuń
    3. Gdyby każdy z nas zainteresował się swoim życiem, prędzej czy później popadlibyśmy w depresję, bo czulibyśmy głód plotkowania, obmawiania. Nie chcę mówić, że każdy stanowi taki przykład, aczkolwiek jesteśmy mniejszością w większości, a ta znacząca większosć kreuje wizerunek społeczeństwa. Poniekąd także dziennikarze kreują świat, dlatego powinni być profesjonalistami w tym co robią, a nie sprzedawać tanią sensację.

      Usuń
    4. Ech... taka mentalność.

      Usuń
    5. No właśnie. Mamy świadomość tego, że taka jest mentalność, a jednak niczego nie zmieniamy. Jakoś mnie to przeraża. Ponoć powinniśmy zacząć od samych siebie, ale co z tego skoro stanowimy jedną miliardową społeczności?

      Usuń
    6. To jest silniejsze od nas.

      Usuń
    7. Bo jeteśmy tylko ludźmi.

      Usuń
  5. Tak właśnie myślałam, że mam do czynienia z kimś, kto się na pisaniu zna - bardzo ładnie dobierasz słowa, z lekkością się Ciebie czyta :) Powiem szczerze, że Ci zazdroszczę. Moim małym marzeniem były studia dziennikarskie, ale wybrałam inne. Niby też wymarzone, ale łapię się na tym, że nawet na odrębnym kierunku wybieram zajęcia specjalizacyjne związane z językiem. Powiedz mi, zadowolona jesteś z tego kierunku? Może się kiedyś pokuszę :)
    No dobrze, ja chyba średnio mogę się wypowiadać o tekście dziennikarskim, bo teraz już się w ogóle nie udzielam, ale kiedyś nawet popisywałam, dzięki mojej pracy w mediach (chwalić to ja się niestety nie mam czym), więc dorzucę swoje pięć groszy. Temat jest ciężki do znalezienia, oryginalność w dzisiejszych czasach to niemal nowy talent i - niestety- widać to na każdym kroku. Czasem mam wrażenie, że ludzie silą się na oryginalność, która niestety nie wypada dobrze. W konsekwencji, po przeczytaniu, ja nawet nie wiem o czym taki Kowalski pisał. Co by jednak namolnie nie smęcić, czytuję też wiele świetnych tekstów. A ta świetność przedstawia się w tym, że nawet z pozoru słaby i przeciętny temat, napisany przez kogoś, kto się po prostu zna na rzeczy, potrafi mnie zafascynować bardziej niż temat z okładki.
    "Gorące tematy" rzeczywiście się sprzedają najlepiej, bo też najszerszy jest ich target odbiorców. Ale czy takie chwytanie za świeże mięso nie ułatwia sprawy? Tak jak powiedziałaś - "sztuką jest pokazywanie zwyczajności w swej nadzwyczajności". Chyba tylko to ośmielę się nazwać prawdziwym dziennikarstwem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy znam się na pisaniu? Trudno powiedzieć, ale uczę się cały czas, gdyż to uwielbiam. Właśnie dlatego jestem na dziennikarstwie - nie dla samego dziennikarstwa i publikowania, ale dla rozwijania warsztaty słowotwórczego. Jestem zatrwożona widząc, jak ówczesne pokolenia się wypowiadają, że zapomina się o polskich znakach, a czasami nawet nie umie się budować zdań o poprawnej składni. Mimo to cieszę się, że mój język jest zrozumiały i przyjemny w odbiorze - to znaczy, że nauka nie idzie na marne. Jestem zadowolona z tego kierunku, ponieważ dużą wagę przywiązuje się właśnie do słowa pisanego i mówionego. Mama śmieje się ze mnie, bo wracam na weekendy do domu i mówię, jak gdybym coś relacjonowała, szeroko otwieram usta, żeby wszyscy mnie rozumieli.

      Czy można mówić o oryginalności tekstów dziennikarskich? W praktyce wszystkie mówią o tym samym, byle budować napięcie i sensację, nutę dramatyzmu. A co nam z tego wychodzi? Śmierć na sprzedaż. Nie takim dziennikarzem chce być. Mnie interesuje raczej zakładka Felietony lub Psychologia.

      Usuń
  6. A ja tych sensacji wyolbrzymianych przez prasę nie znoszę. Wszystko co teraz jest do przeczytania nie jest obiektywne, lecz przyprawione nutką soli, nutką pieprzu czy szczyptą nie wiadomo czego jeszcze. Wolałabym, żeby to już było pisanie o byle czym, ale byle to była prawda. A tak teraz zewsząd wciska się ludziom kit.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam na swoim kierunku dużo przedmiotów, które pokazują, jakie chwyty stosują dziennikarze. Wszystko tylko po to, by ,,pięknie'' ubarwić czyjąś śmierć, wyolbrzymić, czy zhiperbolizować wydarzenie. Często ściągają tematy od siebie nawzajem, ale piszą w taki sposób, by wydawało nam się, że to zupełnie inne aspekty. Wciskają nam kit, nieprawdę, pokazują świat wykreowany przez media. Nie ma już rzeczywistości.

      Usuń
    2. Smutne to ostatnie zdanie. Wiem, że studiujesz dziennikarstwo. Czy zamierzasz też pójść tą drogą?

      Usuń
    3. Teraz mówi się, że nie trzeba studiować dziennikarstwa, żeby zostać dziennikarzem. I znam przykład takiej osoby. Mnie najbardziej zależy na pisaniu. Uwielbiam przedmioty, które wymuszają na nas zaangażowanie aparatu artykulacyjnego, uczą nas poprawnego wymawiania wyrazów i bogatego wysławiania się. Mogłabyś spytać, więc dlaczego nie poszłaś na filologię polską? Ano własnie z tego powodu, że nie chciałam być kojarzona z humanistami.

      Usuń
    4. Widzę sprzeczność :) Co złego jest w humanistach? :P I przecież dziennikarstwo też z humanizmem ma wiele wspólnego :)

      Usuń
    5. Nie lubię humanistów - takie niezbyt przyjemne wspomnienie z liceum. Mam o nich złe zdanie i panuje jakiś taki powszechny stereotyp o nich. Dlatego nie lubię, kiedy ktoś zestawia dziennikarstwo z humanizmem. Nie czuję się humanistą. Ale ,,humanistą'' mam na myśli w sposób w jaki ich postrzegam.

      Usuń
    6. Ale jednak według tej definicji "legalnej", że tak to ujmę, humanistką jesteś :)

      Usuń
    7. Staram się nieco odbiegac od humanistycznego mózgu i dlatego jestem wszechstronna. Przedmioty, które mam na moim kierunku na moje nieszczęście, kwalifikują mnie do humanistów, ale daleko mi do nich.

      Usuń
    8. Już nie rozumiem tego w takim razie :P Pisanie jest przecież typowym zajęciem humanistów :)

      Usuń
    9. Ja wiem, ale nazywam siebie niehumanistycznym humanistą. Interesuje mnie wszystko, co związane z pisaniem, a jednocześnie nie lubię, kiedy ktoś nazywa mnie humanistką, bo od razu mam przed oczami te wszystkie blondyneczki, które poszły na profil humanistyczny, tylko dlatego, że są zbyt... kiepskie (użyłabym innego słowa) na przedmioty ścisłe.

      Usuń
    10. Typowe blondynki mi osobiście kojarzą się raczej z pedagogiką :) Kwestia tego, gdzie łatwiej się dostać w danym mieście :)

      Usuń
    11. No pedagogika także. A potem mamy takie nauczycielki w przedszkolach/żłobkach :)

      Usuń
  7. Zgadzam się w pełni z tekstem. Teraz jeśli na pierwszej stronie gazety nie pisze nic o gwałcie, morderstwie, przekręcie albo innego typu rzeczach to mało kto kupuje no bo po co czytać o czymś nudnym co mamy na co dzień skoro można poczytać jak to ktoś kogoś tam poćwiartował. Trochę to patologiczne no ale cóż ;<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gazety wystawione w oknie kiosku mają krzyczące nagłówki. Można to zauważyć z daleka. Mają przyciągnąć klientelę, a z drugiej strony nie mogą za dużo ujawniać, bo klient ma kupić i przeczytać.

      Usuń
  8. Cóż, tak to się teraz porobiło, że wszystko musi być napisane pod domniemanego czytelnika, musi się sprzedać, nie może być samo dla siebie, samo przez się. Musi być czytelnik, musi być sprzedaż. A żeby była sprzedaż, kupującego trzeba dobrze podejść, żeby sobie taki człowiek myślał, że ta bzdura, to jest mu najpotrzebniejsza we wszechświecie. A pisać można o wszystkim - wystarczy spojrzeć na portale informacyjne, zalewane durnymi wiadomościami, które nikomu nic do zycia nie wnoszą, wystarczy zajrzeć na serwisy plotkarskie i czytać o tym, co ktoś ma na sobie. Kultura schodzi na dno, podobnie z prawdziwym dziennikarstwem, które niesie ze sobą przesłanie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytelnik i sprzedaż. A często nie wie się, że inni czytelnik mógł byś sprzedany, bo jakaś historia musiała iść pod druk, a mogła dotyczyć zwyklego obywatela. Jednak fakt, że lubimy karmić się czymś cierpieniem i nieszczęściem, z lekka mnie przeraża. Na początku zawsze trzeba podac to, co brutalne. A giełda, wzrost cen - to wszystko schodzi na drugi plan.

      Usuń
    2. Domyślam się, że często tak jest, że czytenik jest sprzedany, niestety. Bo fajnie przecież czytać o kimś, kto ma gorzej od nas, co nie? Od razu nasze życie nie wydaje się być taką porażką. Oj niestety schodzi. I mnie to smuci niesamowicie.

      Usuń
    3. Na tym polega istota dziennikarstwa. Pokażmy ludziom coś, żeby utwierdzić ich w przekonaniu, że nie mają tak źle, jak im się wydaje.

      Usuń
  9. przykre jak dla mnie jest to, że dziennikarze często piszą o sensacji, która na pierwszy rzut okna nie jest prawdą. Dla mnie sztuką jest zachęcić czytelnika do takiego zainteresowania zwykłą codziennością, o tym za mało piszą a my za mało czytamy ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak zwane plotki i przekręty dziennikarskie. Bo ,,o czymś trzeba pisac'', szkoda tylko, że to coś jest wyjęte niewiadomo skąd i niewiadomo, czy jest prawdą. Ale masz rację - sensacja musi być.

      Usuń
  10. I właśnie dlatego, szczerze powiedziawszy, nie lubię czytać gazet. Nawet ich nie kupuje, bo po prostu czytanie ich doprowadza mnie czasami do szału, to co.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie czytam gazet i nie oglądam tv. Taki paradoks będąc studentką dziennikarstwa :)

      Usuń

Moje wpisy na tym blogu to nic innego jak efekt rozważań i rozmyślań na dane tematy. Cieszę się, kiedy inni czytelnicy dzielą się ze mną swoimi spostrzeżeniami, uwagami i doświadczeniami oraz gdy mogę z nimi dyskutować zarówno o banalnych jak i poważniejszych kwestiach, dlatego bardzo ucieszy mnie, jeśli zostawisz po sobie ślad :)